Choć ETF’y powstały stosunkowo niedawno, wielu współczesnych inwestorów nie jest w stanie wyobrazić sobie działalności na giełdzie bez tego wspaniałego narzędzia. Istnieje już ponad 10 tysięcy funduszy tego typu, a odpowiadają one za nawet 35% wolumenu na nowojorskiej giełdzie. Czy zastanawiałeś się jednak, jak to możliwe że jednostki udziału w funduszach mogą być przedmiotem obrotu na rynkach? Dlaczego finansowi blogerzy tak promują inwestowanie w ETF? W tym artykule postaramy się wyjaśnić, jak działają ETF’y i dlaczego musisz dobrze rozumieć ich działanie.
Spis treści
Czym jest ETF?

ETF, czyli Exchange Traded Fund to forma funduszu inwestycyjnego, którego jednostki uczestnictwa są notowane na giełdach. Pomimo nazwy, instrumenty te funkcjonują bardziej jako akcje, a nie jako wehikuły (fundusze) inwestycyjne.
Aby zrozumieć sens istnienia ETF’ów, przyjrzyjmy się temu, jak funkcjonuje dzisiejsza giełda. S&P 500, czyli najważniejszy indeks giełdowy na świecie składa się z setek akcji, które nierzadko kosztują po $200 za sztukę lub więcej. Nawet, gdybyś chciał kupić po jednej z nich dla każdej z 500 spółek, taki koszyk akcji kosztowałby mnóstwo pieniędzy. Jeśli z kolei chciałbyś być w stanie odzwierciedlić proporcje udziału spółek w portfelu do ich udziału rynkowego, musiałbyś dysponować milionami dolarów. Prawie nikogo na to nie stać, a taki portfel byłby wyjątkowo trudny do prowadzenia.
Sens ETF jest bardzo prosty. Jego Twórca, na przykład Blackrock lub Vanguard kupuje ogromne pakiety akcji i trzyma je w portfelu. Taki portfel dzielony jest na mniejsze udziały, z których każdy kosztuje kilkadziesiąt lub kilkaset dolarów. Każdy z nich reprezentuje prawo do małego wycinka wielkiego koszyka papierów wartościowych. Genialne, prawda?
Po co tworzy się ETFy?

Wiele blogów i podcastów inwestycyjnych uczy patrzenia na ETFy przez pryzmat funduszy śledzących zachowanie indeksów. W rzeczywistości, odwzorowywanie wyników indeksów takich jak Nasdaq 100, S&P 500, DAX, WIG20 czy Nikkei 225 jest ważnym, ale nie jedynym zastosowaniem tej grupy instrumentów.
Na exchange traded funds należy patrzeć jak na narzędzia do naśladowania rzeczywistego rynku. To opakowanie dla spółek lub obligacji, które ma jedynie ułatwić ich nabywanie. Warto pamiętać, że ETFy bardzo ułatwiają proces pasywnego inwestowania kapitału, również w określone sektory, takie jak opieka zdrowotna, produkcja żywności, zbrojeniówka czy AI.
Większość bardziej doświadczonych inwestorów giełdowych zwraca uwagę także na inną, kluczową cechę ETF’ów – mają one zdolność do samodzielnego oczyszczania się. Na porządku dziennym, proporcje spółek do indeksów zmieniają się. O ile nie chcesz zajmować się inwestowaniem na pełen etat, co nie ma sensu o ile nie dysponujesz milionami, bardzo szybko docenisz to, że ktoś inny zajmie się faktycznym prowadzeniem Twojego portfolio.
Jak działają fundusze ETF?

Odpowiedź na to pytanie mogłaby zająć objętość kilku książek, dlatego na potrzeby tego artykułu posłużymy się kilkoma uproszczeniami.
Przede wszystkim, ETFy mogą przyjmować przeróżne formy prawne. Bywa, że są one trustami, w Polsce częściej przyjmują formę FIZ (Fundusz Inwestycyjny Zamknięty). Z Twojego (inwestora) punktu widzenia nie jest to jednak istotne. W praktyce, po prostu kupujesz udziały w ETF na giełdzie, dokładnie w ten sam sposób w jaki kupuje się akcje spółek takich jak XTB, PZU, BMW czy Tesco.
Gdy zarządzający (na przykład BlackRock, Fidelity, Vanguard) stworzy fundusz, wyznaczany jest tzw. authorized participant. To zazwyczaj duża instytucja finansowa, na przykład Goldman Sachs, JP Morgan, Citi. Wbrew obiegowej opinii, to nie zarządzający kupuje akcje, a właśnie AP. Podmiot ten, buduje koszyk akcji o z góry określonej wartości, na przykład 100 milionów dolarów – dzieje się to jeszcze zanim ETF zacznie być notowany na rynku.
Po zakupie pakietu akcji, authorized participant przekazuje pakiet kupionych akcji do funduszu ETF. W zamian za nie, fundusz przekazuje AP pakiet jednostek, na przykład w ilości 1 miliona sztuk, po 100 dolarów każdy. Gdy to już nastąpi, authorized participant sprzedaje swoje udziały na giełdzie, dokładnie tak, jak założyciel spółki wyprzedaje swoje akcje w trakcie IPO i po nim, na przykład w ramach ABB.
W ramach tzw. redemption, authorized participant może na bieżąco regulować ilość jednostek ETF. Robi to poprzez zwracanie ich emitentowi, który może je umorzyć, czyli „wymazać”. W zamian, AP odzyskuje akcje odpowiadające udziałom. W ten sposób, ilość akcji na udział nie zmienia się, a tym samym, każda jednostka udziału utrzymuje swoją wartość. Oczywiście powinna ona podążać za kursem koszyka akcji, które mają być replikowane. Zazwyczaj, udaje się uzyskać niemalże idealne odwzorowanie.
Co w takim razie robią emitenci, a więc BlackRock, Vanguard, State Street czy Fidelity? Przede wszystkim, ustalają zasady replikacji indeksu. Zarządzają oni również portfelami, dbając o to, aby wartość jednostki funduszu rosła i spadała dokładnie tak, jak rośnie i spada wartość indeksu. Emitenci publikują także codzienny skład portfela. Co bardzo istotne, w zamian za tę pracę, pobierana jest pewna opłata – to tak zwane TER.
Warto przy okazji nadmienić, że rynek ETF’ów generuje miliardowe zyski spółkom, które zajmują się jego obsługą. Authorized Participants, tacy jak Citi Group, Morgan Stanley i Jane Street żyją z arbitrażu pomiędzy wartością ETF a rzeczywistą wartością akcji, które są w nich ujęte. Jest to oczywiście potrzebne, bowiem niweluje tę różnicę. Oprócz tego, Citi, Morgan Stanley i inne banki inwestycyjne bardzo często figurują jako market makerzy
Jakie są rodzaje ETF-ów?

Jak już wspominaliśmy, ETFy to bardzo wszechstronne narzędzia i nie powinno się ich sprowadzać do roli „opakowania” dla S&P 500. Oczywiście, fundusze akcyjne, których rolą jest odwzorowywanie popularnych indeksów giełdowych stanowią większość tego rynku. Nie zmienia to jednak faktu, że bez trudu znajdziesz także fundusze dające Ci ekspozycję na obligacje, towary, spółki z określonych sektorów, a także tzw. REIT ETFy, wykorzystywane do inwestowania w nieruchomości.
O co chodzi z replikacją ETF?
Replikacja funduszu to nic innego jak sposób, w jaki fundusz odzwierciedla stan rzeczywisty.
Replikacja fizyczna (pełna replikacja)
Szczególnie popularna w Stanach Zjednoczonych. Replikacja pełna polega na tym, że zarządzający funduszu kupuje wszystkie akcje wchodzące w skład indeksu w dokładnie tych samych proporcjach, w jakich występują w indeksie. Jest to zatem najczystsza forma „koszyka akcji” i, jak możesz się domyślać, wymaga ona najmniejszego wkładu w zarządzanie funduszem. Wysoki stopień odwzorowania indeksu, transparentność i brak ryzyk pochodnych sprawiają, że co do zasady, Full replication ETFs są uznawane za najbezpieczniejsze.
Replikacji fizycznej nie stosuje się, gdy indeksy są bardzo duże – w przypadku funduszu na Russel 2000 trzeba by było kupić i nadzorować akcje aż 2000 spółek. Pełne odwzorowanie jest także drogie, gdy skład indeksu często się zmienia, lub gdy wahaniom ulegają proporcje udziału konkretnych spółek.
Przykładami takich funduszy są:
- SPDR S&P 500 (SPY)
- iShares Core S&P 500 (IVV)
- Vanguard S&P 500 (VOO)
Replikacja częściowa (Sampling, optimized sampling)
Jeśli indeks jest bardzo duży, ale wiele jego składowych zachowuje się w bardzo zbliżony sposób, można ograniczyć TER poprzez selektywny wybór próbki rynku. Przykładowo, wskaźnik Beta (zbieżności zachowania kursu względem rynku) spółek takich jak Johnson & Johnson, Procter & Gable, Coca-Cola czy Home Depot jest bliska 1. Oznacza to, że firmy te reagują podobnymi wzrostami i spadkami co cały szeroki rynek. W teorii zatem, zarządzający funduszem może ograniczyć ich udział w koszyku akcji, a mimo to, ETF będzie dobrze odzwierciedlał rynek.
ETFy o częściowej replikacji są co do zasady tańsze i często wykorzystywane są do śledzenia rynku światowego (iShares MSCI World, Amundi MSCI Emerging Markets).
Replikacja syntetyczna
ETF z replikacją syntetyczną są spotykane przede wszystkim w Europie. Fundusze swapowe cechują się doskonałym odzwierciedleniem indeksu na którym bazują, jednak należy pamiętać, że ich wypłacalność ( a więc i wartość) bazuje w pewnym sensie na wypłacalności banku będącego emitentem kontraktu swapowego.
Jakimi parametrami można opisać ETF?
Jeśli czytasz o inwestowaniu, zapewne często słyszysz o „niskich kosztach zarządzania” oraz o tym, że należy wybierać fundusze akumulacyjne, a nie dywidendowe. W praktyce jednak, jest to nieco bardziej skomplikowane.
Total Expense Ratio – TER – roczny koszt zarządzania

Total expense ratio wyrażane jest procentowo – w zależności od ETF-u na jaki się zdecydujesz, może ono wynosić na przykład 0.03%, ale i 0.1% a nawet 0.7%.
Co do zasady, TER będzie tym niższe, im większy i bardziej „standardowy” jest fundusz. Największy ETFy śledzące S&P 500 rzadko przekraczają 0.05% rocznych kosztów. Wymieńmy choćby iShares Core S&P 500 ETF (IVV) i Vanguard S&P 500 ETF (VOO), które kosztują po 0.03% rocznie. Z drugiej strony, fundusz QYLE.DE ma TER na poziomie 0.45% rocznie, natomiast za AdvisorShares Peritus High Yield ETF zapłacisz aż 1.16% rocznie.
Tracking Error – dokładność odwzorowania indeksu
Tracking error określa, jak bardzo wynik ETF-a różni się od indeksu bazowego. Wyrażany jako odchylenie standardowe różnic pomiędzy stopami zwrotu ETF i indeksu, jest specyficznym sposobem na określenie, czy zarządzający funduszem dobrze replikują faktyczne trendy rynkowe. Jako, że od ETF oczekujemy wysokiego stopnia replikacji, powinniśmy szukać takich, które mają jak najniższy TE.
Assets Under Management – AUM – Wartość aktywów
AUM to specyficzny parametr, bo o ile sam w sobie nie ma on żadnego znaczenia, o tyle w praktyce, jest to bardzo przydatny wskaźnik.
Co do zasady, im wyższe AUM, tym:
- Niższe TER – koszty związane z zatrudnieniem analityków są niższe, więc prowadzenie funduszu w przeliczeniu na wpłaconego dolara jest tańsze;
- Większa płynność – a więc i niższy spread;
- Większa stabilność – co sprawia, że tracking error jest mniejsze;
- Mniejsze ryzyko zamknięcia funduszu.
Oczywiście, możemy wyobrazić sobie tani fundusz z niskim AUM, choć zdarza się to bardzo rzadko.
Distribution Policy – Dist. lub Acc.
W wielu przypadkach, przy nazwie funduszu natrafisz na skrót „Dist.” lub „Acc.”. Oznaczają one oczywiście „Distributing” i „Accumulating”, co odnosi się do polityki dywidendowej funduszu. O ile nie planujesz żyć z kapitału w perspektywie najbliższych kilku lat, najprawdopodobniej nie opłaca Ci się jeszcze kupować ETF dystrybuującego, głównie ze względu na podatki.
Waluta
Co do zasady, waluta notowania funduszu nie musi, a często nawet nie jest zgodna z walutą, w jakiej notowane są aktywa. Najprostszym tego przykładem są europejskie ETFy na S&P500, notowane w funtach lub euro. Oczywiście należy dążyć do minimalizacji ryzyka walutowego, dlatego Polacy zwykle wychodzą lepiej na kupowaniu ETFów notowanych w EUR.
Czy inwestowanie w ETFy to dobry pomysł?
Mając kilka lat doświadczenia w inwestowaniu, możemy jedynie powiedzieć, że to zależy. Choć brzmi to trywialnie, jest to prawdopodobnie jedyna sensowna odpowiedź na tak sformułowane pytanie.
Aby osiągać ponadprzeciętne rezultaty, musisz robić ponadprzeciętne rzeczy. ETF-y, siłą rzeczy są stworzone do czegoś dokładnie odwrotnego – ich rolą jest przecież naśladowanie, a nie wygrywanie z sektorem czy też szeroko rozumianym rynkiem akcji.
Dla kogo fundusze inwestycyjne zamknięte są dobrym wyborem?
ETF będzie dla Ciebie doskonałym wyborem, jeśli w inwestowaniu szukasz prostoty, niskich kosztów i niskiego ryzyka. Choć żadna inwestycja nie gwarantuje zysku, jego uzyskanie przy inwestowaniu w globalny rynek jest bardzo prawdopodobne, zwłaszcza w ujęciu długoterminowym.
Z drugiej jednak strony, wiele ETFów eksponuje Cię na ryzyko walutowe, o którym wiele osób wciąż nie pamięta. O ile z pewnością jest to znacznie bezpieczniejsza klasa aktywów niż na przykład CFD, dobra dywersyfikacja nie oznacza braku ryzyka. Nie oznacza ona również, że nie zobaczysz dużych wzrostów lub jeszcze większych spadków wartości portfela. Wysoki stopień płynność ETFów i ich silne związanie z rynkiem akcji tylko zwiększają ryzyko wystąpienia takich silnych wahań. Nie są to zatem idealne instrumenty dla osób o niskiej tolerancji ryzyka.